Penang Botanic Garden
Tuż na granicy miasta Georgetown znajduje się bardzo przyjemny ogród botaniczny. Niby to tylko park miejski, podobny do tego skrawka Lasu Deszcowego w Kuala Lumpur, ale można tam zobaczyć wiele urokliwych zakątków i ciekawych gatunków zwierząt, ptaków , gadów i owadów w tym małp, iguan, motyli i papug.
Uciekając od upału panującego w mieście można tu przysiąść przy wesoło szemrzącym wodospadzie i wsłuchując się w odgłosy natury odpocząć od miejsckiego zgiełku. Jeszcze jedną niewątpliwą zaletą tego uroczego miejsca jest jego dostępność - wstęp wolny bez biletów bez kolejek.
Monkey Beach
Drugie takie urokliwe miejsce znajduje się na północno - zachodnim krańcu wyspy. Jest najmniejszym Parkiem Narodowym Malezji, co oznacza że jest maleńkim skrawkiem prawdziwej dżungli na turkusowym oceanie, a w zasadzie na Morzu Andamańskim, które miejscami za sprawą rozwijającej się cywilizacji zmienia kolor z turkusów na brąz. Tak tak smutna to prawda, ale niestety w samym Georgetown, choć położonym nad brzegiem wyspy, nie ma plaż, na których można się opalać czy kąpać, zanieczyszczenie wody jest widoczne gołym okiem i pretenduje do miana ekologicznej katastrofy.
Wejście do parku narodowego znajduje się w maleńkiej wiosce Teluk Bahang, z Georgetown można dojechać tanio Ubrerem lub jeszcze taniej autobusem komunikacji miejskiej RAPID.
Przez dżunglę prowadzą dwa świetnie przygotowane szlaki, jeden z nich wiedzie do bajecznej Plaży Małp a drugi dużo dłuższy na Plażę Żółwi.
W tym parku znajduje się również Canopy Walk czyli szlak prowadzący po podwieszanych mostach, z uwagi na uszkodzenia spowodowane ulewnymi deszczami i tropikalnymi burzami mosty często są zamykane przed turystami, ale jeśli dopisze wam szczęście i będą otwarte to bardzo warto wybrać się na taki spacer.
My na Monkey Beach dostaliśmy się motorową łodzią z "lokalsem", który ujrzawszy nas na plaży Batu Ferringi sam nam zaproponował przejażdżkę. Zapłaciliśmy 200 RM za kilkugodzinną wyprawę.
Szalony kapitan pokazał nam okoliczne atrakcje, iguany i rybie farmy, zabrał nas na najpiękniejszą na wyspie plażę, dał nam czas, tak abyśmy mogli nacieszyć się sobą i tym rajskim miejscem, zorganizował przekąski dla małpek i sporo opowiedział o życiu na wyspie. Po wszystkim odstawił bezpiecznie do Batu Ferringi skąd złapaliśmy Uber do Georgetown. Wybierając się na taką wycieczkę koniecznie należy zabrać balsam z filtrem, bo można przypłacić tą przyjemność solidnym poparzeniem.
Jak już wspomniałam Na Monkey Beach rajską plażę z białym piaskiem płynie się łodzią i tu kolejny raz można liczyć na łut szczęścia, jeśli dopisze, to w trakcie tej drogi istnieje duża szansa zobaczyć stada delfinów wynurzajacych się z wody by zaczerpnąć powietrza, lub iguany wygrzewające się na przybrzeżnych kamieniach.
Na Moneky Beach nie ma żadnej cywilizacji, jest jedynie kilka maleńkich straganów, na których można zakupić świeże kokosy i jakieś inne drobne przekąski czy napoje. Dzięki temu to miejsce wciąż pozostaje w miarę dziewicze. NIkt tu nie mieszka na stałe, a ci którzy przywożą na plażę turystów dbają o porządek na tym skrawku wyspy.