Pattaya kojarzy się głównie z rozrywkowym nocnym życiem, milionem kolorowych świateł na „Walking Street” głośną muzyką, seks turystyką , szeroką plażą, ferią barw smaków i zapachów na miejskich bazarach ... ale, to nie wszystko co ma do zaoferowania.
Pattaya ma kilka takich perełek, do których koniecznie należy dotrzeć. Jednym z nich bezapelacyjnie jest Sanktuarium Prawdy.
Monumentalna Świątynia przepięknie zlokalizowana nad brzegiem oceanu, na północ od centrum miasta przy plaży NUKLA BEACH. Zajmuje obszar ponad 3 tys. metrów kwadratowych i jest wysoka na ponad 100 metrów.
Świątynia sprawia wrażenie prastarej drewnianej budowli, poddawanej właśnie renowacji, ale to tylko wrażenie obiekt powstawał w latach 80-tych XX wieku z inicjatywy pewnego tajskiego milionera Lek Viriyaphata, który długi czas studiował tajską architekturę, religię i historię, po czym postanowił dać temu wyraz fundując taką niesamowitą świątynię w mieście grzechu. Sama świątynia składa się z czterech części, przy czym, każda z nich jest poświęcona innemu stylowi. Prócz tradycyjnych tajskich zabudowań widoczne są wyraźnie wpływy chińskie, khmerskie i hinduskie.
Kompleks pomimo swego rozmiaru i rozmachu z jakim powstawał nadal jest nieukończony. Choć jest udostępniany dla odwiedzających, to każdy kto zdecyduje się na wejście do wnętrza świątyni obowiązkowo musi założyć na głowę kask ochronny.
Inwestor przewiduje zakończenie budowy około 2025 roku. Pomimo, że obiekt budowany jest współcześnie to całość wykonano z drewna bez użycia śrub, gwoździ czy innych metalowych elementów. Przy budowie jak dotąd pracowało już ponad 250 wysoko wykwalifikowanych snycerzy.
Budynek świątyni zarówno z zewnątrz jak i jego wnętrza zdobią niezliczone ilości misternie wykończonych rzeźb przedstawiających starożytnie wyobrażenia Ziemi, Wiedzy i Filozofii.
Rzeźby i ryciny obrazują filozoficzne pojęcia relacji pomiędzy człowiekiem a wszechświatem. Wewnątrz odnajdujemy alegorie Piekła i Nieba, wszystko to osnute zapachem żywicznego drewna, kawiatów zatopione w przygaszonym rozproszonym świetle dziennym robi niesamowite wrażenie.
Ciekawostką tego miejsca jest to, że na jednym z filarów świątyni znajduje się fotografia upamiętniającą pielgrzymkę Jana Pawła II do Tajlandii którą odbył w 1984 roku - choć w całym kraju odsetek katolików wynosi zaledwie 5%.
Sam inwestor Lek Viriyaphant nie doczekał ukończenia tego dzieła zmarł w 2000 roku w wieku 86 lat.
Kompleks świątynny jak inne tego typu miejsca przyciąga całe rzesze turystów a co się z tym wiąże wokól świątyni rozwija się komercja i atrakcje z typu tych kontrowersyjnych jak przejażdżka słoniem lub farma na której można przytulać naćpane narkotykami tygrysy.
Nie wspieram takich biznesów wiec odmówiliśmy sobie tej ”nieprzyjemności„
Wzamian obejrzeliśmy pokaz tradycyjnych tańców tajskich i tajskiego boksu.
W cieniu rozłożystych drzew można tam również odpocząć chwile popijając świeżo wyciskane soki lub zjeść lunch w niewielkiej restauracji, z widokiem na jeziorko, po którym także za dodatkową opłatą można popływać tradycyjną drewnianą łódeczką.
Z centrum miasta dojechaliśmy Grabem, koszt takiej przejażdżki to około 500 Baht.
Bilet wstępu na teren kompleksu to kolejne 500 Baht wrażenia bezcenne - warto zainwestować.
Śliczne miejsce! Chętnie zobaczyłabym z bliska taką architekturę zupełnie niepodobną do naszej.
Zachwyca mnie ten kraj głownie pod względem kulinarnym, ale również architektura jest niesamowita
Niesamowite miejsce - zwłaszcza dla europejczyków.
Zawsze chciałam odwiedzić tego typu miejsce! Robi na mnie niesamowite wrażenie, jest tam coś, co przyciąga człowieka!